Saturday, February 27, 2016

Trzynaście miesięcy Małego Księcia - część pierwsza :)

2016-02-22
Bardzo się starałam napisać tę notkę jak najszybciej, żeby mi te wszystkie nowości nie uciekły :). To będzie bardzo długa notka, więc pewnie będę ją pisała na raty,....

Cały trzynasty miesiąc Lokisia był kompletnie inne niż wszystkie do tej pory. Najpierw, zaraz po swoich urodzinach, poznał swoje ciocie, które będąc zaledwie kilka lat starsze od niego - zapewniły mu cudowną rozrywkę. Okazało się, wbrew temu co czytam o dzieciach w tym wieku - że Mały Książę nie tylko zauważa inne dzieci, ale także wręcz szuka ich towarzystwa, zaczepia pierwszy, uśmiecha się, dotyka, próbuje się z nimi bawić.

Nie zdążył jeszcze mój Królewicz ochłonąć po tym spotkaniu, a już zaczęliśmy się pakować, nasze meble zaczęły znikać, mieszkanie zaczęło się wypełniać pudłami... Wszystko zaczęło być inne... Trochę to wpłynęło na jego nastrój, był mniej przebojowy, bardziej się przytulający i generalnie rzecz biorąc odrobinę tym wszystkim wystraszony. ALE - ponieważ w sypialni zaczęliśmy gromadzić pudła, to przestawiliśmy łóżko do naszego dziennego pokoju i nagle się okazało, że Mały Książę super sobie radzi z chodzeniem przy meblach. Przestawił się od razu z raczkowania na chodzenie ze wspomaganiem ;). Wciąż nie chodzi jeszcze sam, ale coraz częściej, jak się "zapomni" to stoi sobie sam, bez trzymanki i bawi się czymś, albo klaszcze :). Myślę, że samodzielne chodzenie jest naprawdę tuż tuż! O mały włos a zrobiłby pierwsze kroki kiedy poznał moją Przyjaciółkę, która dała mu chrupkę na tyle daleko, że nie mógł jej łatwo złapać - ale w ostatniej chwili zrezygnował.

Ten trzynasty miesiąc to miesiąc pierwszych razów. Pierwszy raz Mały Książę spał w hotelu - oczywiście najpierw zresetował hotelowe telewizory i jakimś cudem przestawił je na język hiszpański ;). Łóżko hotelowe było ogromne, miało ponad dwa metry szerokości - ale Mały Książę, przyzwyczajony do naszego (dla nas najwygodniejszego pod słońcem) twardego materaca - nie spał dobrze w miękkich pieleszach rodem z bajki.

Zaraz po spędzeniu kilku dni w luksusowym hotelu - pierwszy raz jechał samochodem z Tatusiem obok, a nie za kierownicą (nasz samochód pojechał z firmą przeprowadzkową, więc posiłkowaliśmy się samochodem hotelowym, który miał w komplecie kierowcę ;). Mały Książę był obecnością Tatusia tak zachwycony, iż nie mógł oderwać od niego wzroku przez całą drogę!

Pierwszy lot samolotem Mały Książę przespał. Usnął na mnie przy starcie i obudził się przy lądowaniu :). Na lotnisku w Paryżu trochę zaczął dokazywać, miał dosyć siedzenia w jednym miejscu, więc chciał się ruszać i wszystko zwiedzać... Drugi lot był zdecydowanie (dla mnie) bardziej męczący, bo chociaż moje maleństwo nie narzekało, to cały czas się chciało bawić, próbować dotykać wszystkiego w zasięgu łapek, z innymi pasażerami włącznie - itd, itp. Zasnął dopiero przy lądowaniu. A w Polsce zaskoczyło nas zimno ;), z dwudziestu stopni przylecieliśmy do zaledwie dwóch :O.















W Polsce niespodzianka - Babcia! I Dziadek! Ta Babcia, z którą codziennie Mały Książę "rozmawiał" przez FaceTime :). A na dokładkę..... KOT. Prawdziwy! Z ogonem! Z futerkiem! Z oczkami!

I nagle zupełnie się okazało, że kiedy Mały Książę został wrzucony na głęboką wodę i zmuszony do komunikacji z innymi, mniej domyślnymi dorosłymi (bo rodzice prawie każde chrząknięcie potrafią zrozumieć, więc po się wysilać ;) ) - zaczął mówić. Ot tak po prostu. Na razie kilka słów, tych niezbędnych oczywiście, jak CAT! oraz KOTEK! (CAT zdecydowanie przoduje, Mały Książę zaczął spędzać swój czas u Babci wskazując na zdębiałego kota i wykrzykując kilka razy na minutę cat! cat! cat! cat! cat! ). Kolejne słowa, które się pojawiły, to, zaskakująco po polsku - DAJ oraz DAĆ, a także pytające "chcesz?". (ewidentny wpływ Babci ;)))) ). Angielskie THAT i THIS, kiedy wskazuje pytająco i urocza mieszanka: "ke that?", "ke this?". Po zajęciach w grupie francuskiej (ale o tym za chwilę) doszła jeszcze śmiesznie wypowiadana krowa (lawaś). I jeszcze "up" (na rączki). "Tak", ale jeszcze nie jestem do końca pewna czy oznacza to co ma oznaczać, bo czasami używa tego "tak" w dziwnym kontekście. Czasami słychać "yes" oraz "yeah". Mówi "eye" wskazując na oczko. Generalnie rzecz biorąc mamy po kilka słów w każdym z języków ;). Czekamy na kolejne! :))).

Osiągnięcia. Ach, och i jeszcze raz ach i och. Nawet nie wiem od czego zacząć :). Po pierwsze gra w Peek-a-boo chowając oczy za rączkami i nagle je zdejmując. Kopiuje zachowanie mojej Mamy - i jest to dla niego bardzo zabawne - bierze chusteczkę lub kawałek materiału - i udaje, że kaszle. Albo, że robi "fuuu". I się śmieje ;). Zaczął bawić się sorterami bardziej na poważnie. Zaczął RYSOWAĆ! W książeczkach pokazuje (niektóre) zwierzątka (na przykład motylka, ale tylko jeśli poprosimy go po angielsku).

15 lutego zaczęliśmy zajęcia w pewnej bardzo przyjemnej mokotowskiej szkole dla maluchów - i tak w poniedziałki i czwartki bawimy się po angielsku, a we wtorki po francusku. Angielska grupa i prowadząca - są bardzo fajne, Mały Książę co prawda spędza sporo czasu obserwując innych i analizując, ale też włącza się do zabaw, rozumie polecenia,... Widać po nim, że nasza mała rodzinka praktycznie żyje "po angielsku". :)). Zajęcia z francuskiego są troszkę gorsze - bardziej skupiają się na zabawie sensorycznej i zwierzątkach - ale myślę, że wszystko jeszcze się rozwinie, bo to dopiero początki. Ale, ku mojemu zaskoczeniu, też rozumie co się do niego mówi po francusku i ładnie wykonuje polecenia. To znaczy - jeśli jest odpowiednio zajęciami zainteresowany.... ;) Jeśli chodzi o zainteresowanie - jest bardzo zainteresowany ludźmi. Prowadzącymi, dziećmi, innymi mamami...

Ach, no właśnie, poznał też kilka nowych osób, naszego przyjaciela F (to jeszcze we Francji) i moją Przyjaciółkę A, moich dziadków.. W F Mały Książę się po prostu zakochał, niemalże rzucał mu się na szyję, uśmiechał się do niego bez żadnej rozgrzewki - no prostu polubił go niesamowicie od pierwszego spojrzenia. Również dość szybko przekonał się do A, śliczny lisek chyba w tym pomógł ;). F pokazał mu rzeczywistość wirtualną, ale dla naszego maleństwa to było jeszcze ciut za wcześnie i nie do końca zrozumiał co się dzieje. :)

Ciąg dalszy nastąpi, bo już padam na pyszczek, jest po drugiej nad ranem, a ja za kilka zaledwie godzin muszę wstać by przygotować smakołyki na nasze przyjęcie urodzinowe :)))). Do napisania i przeczytania później! :)))

Sunday, February 21, 2016

Dwanaście miesięcy Małego Księcia

2016-01-22,


A taką drogę przez te dwanaście miesięcy przeszliśmy:



















***
Jeśli chodzi o wagę i wzrost to byliśmy u lekarza, na szczepieniach, dwa tygodnie przed urodzinami. Jeszcze czekają nas szczepienia MMR i meningokoki, ale najpierw musimy zapisać się do pediatry.

Wiek urodzeniowy: 12 miesięcy
Wiek korygowany: 10 miesięcy
Wzrost: 72cm
Waga: 9010g

Ubranka: 74, niektóre 80

Wygląd: w sumie wygląd mu się dużo nie zmienił, odrobinę ściemniały mu włoski i brwi, ale wciąż jest raczej ciemnym blondynem z rudym połyskiem. Oczy wciąż ma niesamowite, zmieniające się w zależności od światła. Zielone, ale z bursztynowymi promieniami. Dodatkowo ma jaśniejsze szare promyczki, które wyglądają jakby jego oczy rozświetlały się od środka. Piękne! Ale może po prostu przemawia przeze mnie moje w nim zakochanie i wieczny zachwyt :).


Komunikacja: wciąż pyta "ke?" i pokazuje wszystko. Jest bardzo, ale to bardzo ciekawski, pyta o wszystko! Wyraźnie woła "dada", "mama". Aczkolwiek (ach, już nie mogę się doczekać, żeby o tym napisać, ale o tym w następnej notce, teraz tylko zapowiedź) pojawiło się w jego słowniku słowo "cat" oraz "kotek" :D (ale to dopiero w trzynastym miesiącu). Jeśli się uderzy i zaczyna płakać - natychmiast dokładnie mu tłumaczymy co się stało. Francuz nawet próbuje zrobić to samo co zrobił Mały Książę, żeby mu pokazać. Kiedy Mały Książę rozumie co się stało i dlaczego go boli - uspakaja się i unika kolejnego uderzenia o ten sam przedmiot. :)

Ruch:
Podczas ostatniej wizyty w CAMSPie psychomotriciennka zdziwiła się, iż Mały Książę jeszcze sam nie chodzi. I to nie dlatego, że powinien lub nie - ale dlatego, że ma, jak to powiedziała, bardzo dobrą postawę, balans, pięknie sam się potrafi utrzymać - ale, sam kroka nie chce zrobić. Ba, dopiero ostatnio zaczął chodzić za jedną rączkę, bo wcześniej chodził tylko za dwie. Do chodzenia bardzo się rwie - ale za rączki właśnie. Sam nie ma odwagi. No cóż - poczekamy, aż będzie gotowy :).

Umiejętności - zaczął machać "papa", (11.01.2016). Próbuje łączyć dwie lub więcej zabawek i patrzy co mu z tego wychodzi. Próbuje wkładać kable do telefonu i do innych rzeczy. Świetnie daje sobie radę z pilotami - to jego ulubione zabawki. Wciska wszystko i sprawdza co kontroluje. Próbuje zakładać sobie skarpetki, co jednak mu zupełnie nie wychodzi - ale jest urocze :). W styczniu dostał jedną zabawkę na kółkach - biedronkę samochodzik i próbował ją przesuwać tak, jakby przesuwał samochodzik. Zaczął przytulać swoje pluszaki i dawać im buzi. Bardzo nas wszystkim karmi. Lubi pomagać - rano leci do okularów Tatusia, żeby mu je podać :). Bardzo zapamiętuje wszystko co mu zostanie pokazane nawet raz. Otwiera i zapina suwaki. Próbuje zapinać napy. Ślicznie wkłada rączki w rękawy. Sam myje ząbki. Zapytany (w trzech językach) pokazuje gdzie jest nosek, oczka, buzia. Uwielbia oglądać książeczki, w których są obrazki zwierzątek.

Schemat spania wciąż taki sam. W nocy śpi pomiędzy 9 a 11 godzin, przed południem ma jedną drzemkę trwającą około godziny, popołudniu śpi około 2 godzin. Trochę się to wszystko rozjechało godzinowo przez przeprowadzkę - ale wciąż zachowane są drzemki 1godzina - 2 godziny.

Ma sześć ząbków :).

Na razie tyle pamiętam! Spróbuję chociaż raz na BIEŻĄCO napisać notkę miesięczną - czyli, w następnych dniach powinnam wrzucić post o trzynastu miesiącach. A TYLE SIĘ DZIEJE!!!! Ach. :)))